Od mojego pierwszego miejsca zamieszkania w Anglii - Manchesteru, mialem do Szkocji zncznie blizej. Ale, coz - nie wyszlo. Z Bristolu to juz niezly kawalek: trzeba przemierzyc niemal cala dlugosc Wielkiej Brytanii.
MEGABUS za jedyne 1.50 GBP dowozi mnie najpierw do Londka. Moglbym jechac bezposrednio do Szkocji, ale opcja przez stolice jest tansza. Mam kilka godzin, wiec wypelniam kolejna biala plame na mojej mapie Londynu. Jadac na trasie z Manchesteru widzialem wielokrotnie wielki meczet o zlotej kopule. On staje sie teraz celem moich poszukiwan.
Idea zbudowania Meczetu Centralnego powstala w trakcie II wojny swiatowej. Zanim jednak zebrano odpowiednie sumy, wybrano projekt architektoniczny minelo sporo czasu. Ostatecznie swiatynie ukonczono w koncu lat 70-tych, a w polowie 90-tych oddano do uzytku kolejne budynki administracyjne, ktore sluza jako Islamskie Centrum Kulturalne (ICC).
Mozna dotrzec metrem (stacje: Baker Street lub Marylebone) ale poniewaz plecak mam maly i lekki, a popoludnie jest sloneczne ruszam piechota (ok. 45 min). Juz w bramie widze wychodzacych wiernych. Zastanawiam sie, czy i oni widzac moja brode biora mnie za wspolwyznawce. Gdy mieszkalem w Manchesterze, niejednokrotnie pozdrawiano mnie na ulicy sakramentalnym "Salaam". Nawet moi manchesterscy (teraz juz exeterscy) kumple: Leszek i Emil nazywali mnie muzulmaninem. Zdaje sie, ze to byla inicjatywa Leszka (tak, pamietam, ze mamy sie wybrac na kurs kulinarny do Chin). Pakuje sie na dziedziniec i czuje sie, jak w jakims Kairze czy innym Damaszku. W kazdym razie to juz nie Europa. Hmm, a moze i Europa, tylko w przyszlosci. Zaleje nas islam, czy nie?
Widze, jak wiekszosc mezczyzn (kobiet - zero) przechodzi przez oszklone drzwi. Zaczepiam mlodego czlowieka wygladajacego najbardziej po europejsku i pytam, czy moge wejsc do srodka. Zastanawia sie chwile i stwierdza, ze tak. Osmielony tym, przekraczam prog meczetu i od razu rzuca mi sie w oczy zakaz fotografowania. Gdyby nie mnogosc ludzi i znana chec muzulmanow do doszukiwania sie swietokradztwa, olalbym to i "z partyzanta" strzelil pare zdjec. Krece sie wiec po budynku, rozgladajac sie ciekawie, ale ukradkiem - staram sie udawac kolejnego wiernego. Kto wie? Moze nie chca tu turystow? Najlepsza jest wielka sala modlitewna z ogromnym zyrandolem. Zadny wiedzy moze tez zapuscic sie do islamskiej biblioteki. Szczesliwie nikt sie mnie nie czepia, nawet wypijam herbate w kawiarni. Pachnie cynamonem i jakimis innymi korzeniami.
Meczet graniczy z Regent's Park. To jeden z parkow krolewskich - jest osobista wlasnoscia monarchy i jest udostepniany publice dzieki Jego (wlasciwie teraz Jej) uprzejmosci. Stanowi piekny przyklad angielskiej sztuki ogrodowej. Nic dziwnego - projektowal go sam wielki John Nash. Ten sam, ktory stworzyl Trafalgar Square, krolewski pawilon w Brighton czy ... sielankowe domki w Blaise, w Bristolu.
Wyjmuje kanapki - korzystaja z nich tez kaczki i labedzie - i zbieram na lawce sily przed ekspedycja "Szkocja 2007".
Ok. 20-tej zaczynam powrotny spacer, mijam muzeum Sherlocka Holmesa i przecinam Hyde Park.