Tuz przed siodma budzi mnie zgielk - wjechalismy juz do Edynburga. Pogoda "umiarkowanie szkocka" tzn. nie pada, ale niebo silnie zachmurzone. Dworzec jest w samym centrum, wiec nie sposob zabladzic. Cofam sie najpierw kilkaset metrow, by osiagnac dojrzany z okna pomnik Artura Conan-Doyle'a. Jeszcze wczoraj przechodzilem kolo Muzeum Sherlocka Holmesa na Baker Street , a dzis ponowne spotkanie ze slynnym detektywem (wlasciwie to z jego "ojcem"). Conan Doyle byl lekarzem (stad pewnie na kompana pogromcy kryminalistow wybral doktora Watsona) ale juz w czasie studiow na tutejszym uniwersytecie zaczal pisac. Opublikowane w prasie w 1887 r. "Studium w szkarlacie" zrobilo furore. Gdy w koncu autor usmiercil swego bohatera w pamietnym pojedynku z geniuszem zla - doktorem Moriarty, publika zawrzala. Trzeba bylo ulec i Holmes ostatecznie wyszedl z tej przygody calo.
Na ulicach pelno szkockich flag i plakatow wyborczych. Dzis wybory do Parlamentu Szkocji !!! Pozniej okaze sie, ze nacjonalisci zmiazdzyli rywali i na powaznie zaczeto rozwazac secesje. Czas pokaze, czy Wielka Brytania sie rozpadnie.
Zmierzam w strone Scott Monument. Wysoki na 200 stop upamietnia sir Waltera Scotta, niezwykle plodnego pisarza powiesci historycznych ("Rob Roy", "Ivanhoe"). Kawalek dalej kolejny pomnik - wielkiego eksplorera Afryki - doktora Davida Livingstone'a. W latach 40-tych XIX w. wyjechal jako misjonarz do wciaz malo znanej Afryki Srodkowej. Odkryl m.in. wodospady Wiktorii, jezioro Malawi. Bezwglednie walczyl z niewolnictwem. Listy, ktore wysylal z Afryki byly bestsellerami. Jednak w latach 60-tych sluch o nim zaginal. Po kilku latach nowojorska gazeta wyslala swego korespondenta Henry'ego M. Stanley'a (tez "zarazil sie" Czarnym Ladem) z zadaniem odszukania dzielnego Szkota. Anegdota glosi, ze gdy w listopadzie 1871 r. Amerykanin stanal przed jedynym bialym, jakiego mogl sie spodziewac na wiele setek kilometrow wokol, na wszelki wypadek upewnil sie: "Doktor Livingstone, jak sadze?".
Nieco w dole masywny budynek Galerii Narodowej - daruje sobie ... Po galerii londynskiej, kazda inna w tym kraju jest jak kolekcja bohomazow przedszkolakow. Widac znakomicie wzgorze, na ktorym zbudowano zamek edynburski. Ogromny,
przynajmniej z piec Waweli. Tak znakomite polozenie zwrocilo juz uwage ginacych w mrokach dziejow pierwotnych mieszkancow tych okolic. Wspomina o nim nawet Klaudiusz Ptolemeusz (ten sam, ktory pisal o naszej Calisii). W sredniowieczu wielokrotnie przechodzil z rak do rak w trakcie walk o kontrole nad krajem. Ostatni rodzimi wladcy z dynastii Stuart woleli przebywac juz w pobliskim palacu Holyrood. Bilet nie jest tani, ale wart zaplacenia 11 GBP.
Schodze z zamku i bladze po uliczkach. Niektore sa nawet brukowane. Domy z szarego granitu, z rzadka pomalowane. W porownaniu z innym miastami brytyjskimi bardzo czysto. Odwiedzam sklepy ze szkocka "cepelia". Sa tez profesjonalni krawcy, ktorzy za kilkaset funtow moga cie ubrac w tradycyjny, szyty na miare stroj. Kilt to glownie dlugi na klikanascie metrow stroj welnianego materialu w kratke. Kazdy klan ma swoj wzor - tartan. Niedzowna jest torebka - sporran, sztylet - sgian dubh i kiltowe podkolanowki. Jesli ktos jest muzykalny, moze pograc na dudach (na dudach, nie na kobzie !!!).
Schodze w strone nowoczesnego budynku Parlamentu. Ciekawy, ale zlosliwi twierdza, ze stanowczo za drogi. Budowa, ktorej budzet kilkakrotnie przekraczano, kosztowala ponad 400 milionow funtow. Powstal na skutek referendum z 1997 r., w ktorym Szkoci postanowili, ze chca decentralizacji wladzy i przywrocenia wlasnej izby ustawodawczej po prawie 3 wiekach. Londyn kontroluje nadal polityke zagraniczna i obronnosc.
W zasiegu wzroku jest Holyrood Park - "Szkocja w miniaturze" - z monumentalna skala Salisbury Crags. Teraz wiem, co czul Fish - wokalista grupy Marillion spiewajac "Heart of Lothian". To urokliwe miasto i ten park z klifami i gorska roslinnoscia nie daja wyboru: Edynburg trzeba pokochac.
Po drugiej stronie ulicy - palac Holyrood, niegdys klasztor, pozniej rezydencja krolow Szkocji i Wielkiej Brytanii. Jej Wysokosc Elzbieta II zatrzymuje sie w nim podczas wizytowani szkockiej stolicy.
Wychodzi wreszcie slonce - rewelacja ! Wlocze sie po zabytkowych uliczkach do poznego popoludnia. W pubie wypijam pinte nad podziw dobrego Isle of Skye Red Cuillin (2.80 GBP). Nocleg zamowilem w Caledonian Backpackers (10 GBP za dorm). Jak mozna sie spodziewac: miedzynarodowe towarzystwo. Sporo ludzi z dawnych kolonii, ktorzy szukaja rodzinnych korzeni; a takze Hiszpanie i Polacy. Dormy az 20 i 38-osobowe, ale za to wszedzie bezplatny internet bezprzewodowy.
--------
http://youtube.com/watch?v=r50FoorIc_c
http://youtube.com/watch?v=2xgwRitTgU4