Krotko przed 9-ta poszedlem do Sagrada Familia, spod ktorej mialem wyruszyc Bus Turistic na eksploracje miasta. Swiatynie wlasnie otwierano (10 euro, 9 z biletem BT). Antonio Gaudi pracowal nad nia ponad 40 lat - od 1882 r., a ostatnie 15 lat zycia poswiecil wylacznie jej. Mimo to nie udalo mu sie jej skonczyc. Prace kontynuowano do wybuchu wojny domowej. Czesc budowli zostala uszkodzona przez republikanskich anarchistow. Prace wznowiono w 1940 roku i przewiduje sie ich koniec na ... 2025 r. W zamysle architekta mialo to byc "ostatnie sanktuarium chrzescijanstwa". Najbardziej widoczne sa strzeliste wieze - a jest ich az 18, dla 12 aspostolow, 4 ewangelistow, Maryi Panny i najwyzsza dla Chrystusa. Budynek stanowi niespotykana mieszanine stylow, z ktorych najbardziej widoczne sa eklektyzm, Art Nouveau i kubizm. Z pewnoscia jest to jedna z najciekawszych budowli swiata i z duma jest prezentowana jako symbol miasta.
Ok. 9.30. wsiadlem wreszcie do BT i ruszylem pierwsza z jego tras - czerwona. Zaczely mi sie przy okazji konczyc euro i do wieczora bezskutecznie probowalem wymienic plik funtow. Niestety nigdzie nie widzialem kantorow, a i w bankach rozkladano rece (nawet w Barclays). Pierwszym intersujacym mnie przystankiem byl
Park Guell . Zbudowany rowniez przez Gaudiego kompleks ogrodowy z bajkowymi budowlami jest zawsze pelen zwiedzajacych (wstep darmowy)
Z parku pojechalem do klasztoru Pedralbes (4 euro, 3.20 BT, darmo w pierwsza niedziele m-ca), ufundowanego w XIV w i bedacego odtad w posiadaniu zakonu klarysek. Pomimo, ze od ponad 20 lat miesci sie tu panstwowe muzeum, zakonnice sa tu nadal. W przeszlosci teren otaczal mur, z ktorego obecnie zostaly jedynie dwie wieze i dwie bramy. Jest pieknym przykladem budownictwa gotyckiego, a wielkiego uroku dodaja mu ... posadzone w ogrodzie palmy. Mozna dokladnie zwiedzic kosciol, cele, a nawet pomieszczenia gospodarcze. Jest tez bogata kolekcja dewocjonaliow i obrazow o tresci religijnej.
Nastepny stop to Camp Nou - stadion FC Barcelona, jednego z najslynniejszych klubow swiata. Barca, zalozona w 1899 r., to "cos wiecej niz klub" (kat. Mes que en club). To katalonska instytucja, ktora utrwala narodowa tozsamosc. Nigdy nie spadla z ekstraklasy, zdobyla dziesiatki tytulow mistrzowskich i pucharow. Po dwa razy wygrala Lige Mistrzow i Superpuchar Europy. W jej barwach graly dziesiatki slynnych pilkarzy. Dzis jest to trzeci, najbogatszy klub na Ziemii. Stadion Camp Nou (13 euro za wizyte w muzeum i na stadionie, 8.50 za samo muzeum) zbudowano w latach 50-tych i z pojemnoscia niemal 99 tysiecy widzow jest najwiekszym w Europie. To na nim polska reprezentacja olimpijska wywalczyla w 1992 r. srebro ulegajac gospodarzom 2-3.
Wkrotce mkne reprezentacyjna Av. Diagonal, jednym z centrow biznesowych miasta. Wkrotce znow jestesmy w centrum. Wysiadam na Placa de Catalunya i urzdzam sobie spacer po slynnym deptaku Las Ramblas. Dochodze wreszcie do kolejnej budowli genialnego Gaudiego - Casa Mila przy Passeig de Gracia. Praktycznie nie ma tu prostych linii, dom wyglada jak wzburzone morze. Sprawia masywne wrazenie, jakby wykutego z poteznego bloku skalnego, pomimo ze naprawde zlozony jest z cienkich, wapiennych plyt. Dlatego miejscowi nadali mu druga nazwe - La Pedrera (Kamieniolom). Dom byl natchnieniem dla architektow innych znanych budynkow, m.in. Franka Lloyda Webbera -nowojorskie Muzeum Guggenheima czy Le Corbusiera - kaplica Notre Dame du Haut.
Bocznymi uliczkami dotarlem do portu i wstapilem do Muzeum Historii Katalonii (wstep darmowy), ktore dzieki duzej kolekcji artefaktow obrazowo wyjasnia dzieje tego regionu.
Szczegolnie zainteresowala mnie wystawa poswiecona wojnie domowej 1936-39. Tym bardziej, ze dosc obiektywna. Spodziewalem sie raczej, ze bedzie pro-republikanska, jako ze nacjonalisci katalonscy opowiedzieli sie po tej stronie. Ale jednak bylo nawet o przeciwnikach ze strony narodowej
karlistach i ich doborowych oddzialach
requetes zadziwiajacym, glownie chlopskim, wojsku w czerwonych beretach, ktore w kolejnej juz wojnie szlo do boju obwieszone wielokolorowymi kocami oraz medalikami i rozancami.
Bezprzykladne, graniczace z szalenstwem mestwo requetes bylo rownie slynne jak ich karnosc i poboznosc. Gdy inne oddzialy po walce oddawaly sie uciechom, oni nieraz godzinami tlumnie odmawiali rozaniec.
Od dziewczyny sprzedajacej bilety w BT dowiedzialem sie, ze linia zielona operuje tylko od polowy marca do konca wrzesnia. Podjechalem wiec kawalek linia niebieska i znow pieszo dotarlem na plaze Barceloneta. O tej porze roku byla oczywiscie pusta, moze jedynie w kasynach siedzieli goscie. Przecialem znow kilka przecznic i w barze niedaleko dworca autobusowego Nord zjadlem pozny obiad - pizze z owocami morza i oczywiscie wino. Na dworcu znalazlem jedyny, jaki udalo mi sie namierzyc, kantor. Skwapliwie wymienilem wiec funty, a potem zakupilem bilet powrotny firmy Alsina Graells do Andory (40 euro). Po drodze do hostelu zrobilem jeszcze zakupy na kolacje, a po niej wdalem sie w pogawedke przy winie z dwoma Austriakami, ktorzy mieszkali w moim pokoju.