Po kilkunastominutowej jezdzie wysiedlismy przy prawoslawnej cerkwi. Obejrzelismy ja prez chwile i po dopytaniu sie o droge (asaltowa na lewo od niej) poszlismy w strone zamku. Wkrotce zobaczylismy po lewej stronie kompleks klasztorny, niestety zamkniety. Z prawa otoczony siatka byl teren zamkowy. Sam zamek stal na wzgorzu. Furtki pilnowal uzbrojony po zeby zolnierz. Ku naszemu nieukrywanemu zalowi poinformowal nas, ze akurat tego dnia wstepa na zamek nie ma. Faktycznie, w kasie wisiala informacja, ze 1 czerwca zamkniete. Miny nam zrzedly, ale zolnierz powiedzial ze jest jeszcze jedna opcja.
Obok, na glownej alejce parkowej stal konny woz z mlodym chlopakiem w tradycyjnym kozackim stroju. Mozemy skorzystac z przejazdki po parku, a potem pojsc pod zamek - choc bez mozliwosci zwiedzania jego wnetrz. Nie chcielismy oczywiscie, dotarlszy juz tutaj, nie skorzystac z szansy zobaczenia zamku. Tym bardziej, ze cena za przejazdzke nie byla dla nas wysoka. W ciagu 15 minut "Kozak" z predkoscia serii z karabinu maszynowego opowiedzial nam w trakcie historie Oleska - po ukrainsku. Potem podeszlismy na wzgorze i obeszlismy dookola zamek. Po czym wrocilismy do wsi i zlapalismy marszrutke do Lwowa.
Po powrocie do hostelu kupilismy jeszcze piwo w recepcji i wypilismy je w lobby.
WYDATKI
- przejazdzka bryczka 20 UAH
- bilet Olesko - Lwow 7 UAH
- marszrutka we Lwowie 1.75 UAH
- 2 piwa w recpcji 8 UAH