Skierowalismy sie od razu do "Puzatej Chaty", ale tlok byl tam niesamowity. Andreas poszedl gdzie indziej. My we dwoch zostalismy i w koncu doczekalismy sie lunchu.
W miedzyczasie przez miasto przeszla nawalnica. Tak duza, ze na 2-3 godziny w centrum nie bylo pradu, nawet tramwaje stanely. Wrocilimy do hostelu. Sprawdzilem na recepcji, gosci z Warszawy jeszcze nie bylo. Wyszedlem na zewnatrz i akurat niemal wpadlem na Ewe. Mala niespodzianka dla obu stron: z Ewa przyjechala kolejna kolezanka ze studiow - Anita + jej chlopak Emil. Anita nie wiedziala, ze znajomym z ktorym Ewa ma sie spotkac bede ja.
Dotarli tu samochodem, wiec trzeba bylo jeszcze rozkminic kwestie platnych miejsc parkingowych. Emil mial okazje zapoznac sie z dzikowschodnimi zwyczajami. Napatoczyl sie od razu jakis nieokreslony gosc, ktory skasowal od niego oplate - ale trudno bylo zorientowac sie, czy ma do tego prawo? W kazdym razie to byl jedyny raz, kiedy w teoretycznie platnej strefie musial zaplacic.
Weszlismy do srodka i warszawiacy wprowadzili sie do dorma. Sciagnalem Tomka i wyszlismy, aby i oni mogli cos zjesc. Z racji wciaz trwajacej awarii nie bylo to takie latwe. Ale znalezlismy czynny bar niedaleko "Chaty". Zdazylo sie juz wypogodzic, wiec poprowadzilismy spacer po zabytkowej starowce, by skonczyc na Placu Halickim. Tam postawilem wszystkim piwo w ogrodku przy lokalu stworzonym w starym tramwaju - szczerze mowiac to bylo chyba jedyne tu piwo, ktore chyba bylo rozcienczone woda. Radze raczej kupowac butelkowe.
Od babuszki, u ktorej juz pare razy sie zaopatrywalem, kupilem pierozki i wrocilismy do hostelu.
Odpoczawszy uznalismy, ze czas spedzic wieczor przy piwie. Przeszlismy jedynie na druga strone bulwaru (blisko McDonald's). Przy kiosku sprzedajacym m.in. piwo jest maly ogrodek. Duzym plusem jest, ze mozna posiedziec i rozkoszowac sie sporym wyborem piw po sklepowej cenie. Siedzielismy tam ladnych pare godzin, zgarniajac jeszcze zmierzajacych do hostelu Andreasa, a potem Natalie i Andrzeja. Potem jeszcze dolaczyli do nas siedzacy przy sasiednim stoliku dwaj Ukraincy - muzycy orkiestry detej: Rostek i Andrij.
Umowilem sie z Ewa, ze nastepny dzien spedzimy razem i zaprowadze ja na Lyczakow.
WYDATKI
- obiad w "Puzatej Chacie" 24 UAH (pierogi z serem 13, barszcz ukrainski 5, piwo 6)
- 5 piw na Pl. Halickim 40 UAH
- 4 pierozki od babuszki 7 UAH
- piwa w ogrodku na bulwarze 46 UAH