Jest jeszcze ciemnawo, gdy kola samolotu dotykaja nawierzchni portu lotniczego Indiry Gandhi. Jestem w Indiach ! Odprawa idzie szybko i teraz musze tylko czekac na Ewe, ktora przylatuje via Helsinki poltorej godziny pozniej. Dziwnym trafem nie zauwazam Jej i dopiero sms-em powiadamia mnie, ze juz czeka przed budynkiem. Wychodze wiec i od razu zostaje uderzony fala goraca i niesamowitego smrodu (mowiono mi, ze tak bedzie w Delhi) - szczesliwie po kilkudziesieciu minutach wech przyzwyczaja sie i juz tego nie czuc.