Pobudka i ide znow na Mlynske Nivy. Bratyslawa jest tuz przy austriackiej granicy, wiec podroz do austriackiej granicy trwa zaledwie godzine i konczy sie na Sudtiroler Platz. Pogoda dopisuje - zar z nieba sie leje. Droga do centrum jest stad prosta - wystarczy wejsc w Favoritenstrasse i isc prosto, az dojdzie sie do Ringu - reprezentacyjnej alei okalajacej scisle centrum. Odrzucilem pomysl pojscia do hostelu - Wombat's City Hostel The Base na Spargasse, mimo, ze latwo stad dojechac do przystanku Westbahnhof. Skierowalem sie oczywiscie w strone jednej z najbardziej rozpoznawalnych budowli miasta - katedry sw. Szczepana (St. Stephansdom). Popularny nadal wsrod Polakow blad to przekrecanie imienia jej patrona na Stefan. A nieslusznie - wystarczy dowiedziec sie o termin odpustu, ktory przypada na 26 grudnia: imieniny SZCZEPANA !!! Wybudowano ja w polowie XII wieku, wzorujac sie na praskiej katedrze sw. Wita, w rekordowo krotkim czasie 13 lat, ale glownie dlatego, ze poczatkowo nie miala bocznych naw. W wiezy polnocnej wisi drugi co do wielkosci dzwon europejski - Pummering, odlany z armat tureckich zdobytych podczas odsieczy wiedenskiej Jana III Sobieskiego.
Bardzo blisko jest dom Mozarta (9 euro), na Domgasse.
Rownie blisko, na Singerstrasse znajduje sie ... siedziba Zakonu Krzyzackiego (Deutscher Orden). A tak ! Niewielu Polakow zdaje sobie sprawe, ze nie zakonczyl on swojej dzialalnosci po sekularyzacji podczas Holdu pruskiego. Spora czesc zakonnikow, zwlaszcza z terenu Rzeszy, oparla sie temu i struktura przetrwala. To wlasnie w tym budynku mieszka rowniez obecny zwierzchnik zakonu - ks. dr Hugo Platter. Zakon, jak w zaraniu swych dziejow zajmuje sie opieka zdrowotna; posiada nawet wlasne szpitale. Zachecam do odwiedzenia krzyzackiego kosciola - kto wie, moze ktos dostanie kolejne dwa nagie miecze?
Potem odwiedzilem Hofburg - wielki palac cesarski, ktory oddziela reszte starowki od Ringu. Rozbudowywany przez kilkaset lat miesci dzis m.in. siedzibe prezydenta republiki, muzeum historii naturalnej i muzeum historii sztuki, skarbiec (a w nim wlocznie sw. Longina, ktora miano przebic bok ukrzyzowanego Chrystusa), slynna hiszpanska szkole jazdy i in. Wlasciwie na sam Hofburg trzeba by poswiecic pare dni.
Nastepnie szczesliwie zaszedlem do kosciola sw. Piotra (Peterskirche) na Petersplatz. Codziennie od poniedzialku do piatku o godz 15.00, w soboty i niedziele o 20.00 sa tam darmowe koncerty muzyki sakralnej. Z przyjemnoscia spedzilem tam kolejne 40 minut rozkoszujac sie dzwiekiem organow.
Reszte czasu wykorzystalem na wedrowke w strone ratusza i parlamentu. Potem wsiadlem w metro i pojechalem do hostelu. Zameldowawszy sie (19 euro za 6-os dorm z wlasna lazienka) wszedlem do pokoju, w ktorym byl juz smaglolicy chlopak i wyciagnawszy reke, powiedzialem: Hi! I'm Rafael. Zaskoczony wspollokator spytal, skad znam jego imie. Okazalo sie, ze nie do konca uslyszal moja wypowiedz, ale zaskoczylo go imie. Okazalo sie, ze i on jest Rafaelem :) Z brazylijskiej stolicy - Brasilii. Spedzilismy potem z nim i kolejna wspollokatorka - Irina z Monachium bardzo mily wieczor w fantastycznym, hostelowym barze, w ktorym przez 2 godziny wieczorne obowiazuja happy hours (piwo 0.33 l za 1 euro). Umowilismy sie z Rafaelem na wspolne zwiedzanie nastepnego dnia.
Przy okazji, hostel jest naprawde bardzo dobry. Jedyny minus to brak kuchni (podobno jest w drugim hostelu sieci - The Lounge). Mozna jedynie wykupic sniadanie za 3.50 euro