Irlandia Polnocna byla ostatnia czescia Zjednoczonego Krolestwa, ktora odwiedzilem. Szczesliwie udalo mi sie kupic pozna jesienia bilety po 0.01 GBP w wyprzedazy Ryanaira na styczen. Wylot mialem ze Stansted do Belfastu, a powrot z Derry (albo jak Anglicy je nazywaja Londonderry) do mojego Bristolu. Pamietam doskonale z dziecinstwa relacje w TV ukazujace gleboko podzielona prowincje w ogniu wojny domowej. Nie moglo sie pomiescic, ze w tych czasach w tak cywilizowanym i bogatym kraju ma miejsce podobny konflikt. Nawet jeszcze tuz przed moim wyjazdem do UK, pokazywano jak policja usiluje nie dopuscic do starc katolikow protestujacych wobec prowokacyjnych przemarszow protestanckich lojalistow przez ich dzielnice. Spodziewalem sie wiec, ze bedzie to jak na Wyspy wyprawa niecodzienna: tam gdzie widac swieze groby a nienawisc jeszcze nie ostygla.
Tradycyjnie do Londynu pojechalem megabusem (3.50 GBP).