Oczywiscie najpierw zjedlismy obiad w Meeting Point Cafe. Potem juz nie wychodzilismy z hostelu. Tomek najpierw troche pospal, a ja czytalem w lobby przewodniki.
Zostalismy tam do wieczora rozmawiajac i ogladajac telewizje. Po kilku migawkach z wiadomosci zaczelo do nas docierac, ze we wschodniej czesci kraju dzieje sie cos niedobrego. Pokazywano jakies starcia uliczne, mostwo policji, wojska, transporterow opancerzonych i niestety zabitych. Podejrzewalem, ze mam to jakis zwiazek z Kurdami. Poniewaz nie tylko, ze sie tam nie wybieralismy, ale nawet wkrotce jechalismy w przecina strone - postanowilismy chwilowo nie wyjasniac sprawy. Uznalismy, ze zapytamy naszego znajomego barmana po powrocie do Stambulu.
Dobrze sie stalo natomiast, ze probowalem w internecie rozwiac watpliwosci dotyczace dojazdu z lotniska Sabiha Gokcen do Sultanahmet po naszym powrocie. Mielismy ladowac ok. polnocy. Kursuja wtedy nadal autobusy E-10, ale nie ma juz seabusow przez Bosfor (ostatni odplywa o 20.30). Wygladalo na to, ze pozostaje nam taksowka za ktora moglibysmy zaplacic nawet 100 lirow, albo skasowanie rezerwacji za pierwszy nocleg i spedzenie nocy na lotnisku. Wybralismy ostatecznie ten drugi wariant.
WYDATKI
2.50 TL - zakupy w sklepie (ciastka, baton, woda 1 l)
2 TL - herbata na szlaku
13 TL - obiad w Meeting Point Cafe
5 TL - 2 piwa w sklepie