"Sprzedaj lodówkę i jedź! Różnica między ludźmi, którzy realizują swoje marzenia, a całą resztą świata nie polega na zasobności portfela. Chodzi o to, że jedni całe życie czytają o dalekich lądach i śnią o przygodach, a inni pewnego dnia podnoszą wzrok znad książki, wstają z fotela i ruszają na spotkanie swoich marzeń... " Wojtek Cejrowski
Kiedy kilka miesiecy wczesniej spotkalismy sie z Ewa we Lwowie, juz pierwszego wieczora spojrzala na mnie tym charakterystycznym dla kobiet proszaco-kuszacym wzrokiem, mowiac: "Pojedz ze mna do Indii !"
Co prawda, nie dziele z Ewa milosci do tego kraju, ale z drugiej strony uwazam, ze minimum raz trzeba go odwiedzic. Takiej mozaiki demograficznej, kulturowej, religijnej nie ma chyba nigdzie indziej. Wiec czemu nie teraz? Wlasciwie to dopiero za ladnych pare miesiecy, bo w marcu. Ewa chciala bowiem zobaczyc swieto Holi.
Pamietalem z wczesniejszych poszukiwan, ze w Polsce ambasada Indii wymaga oprocz wniosku wizowego, oplaty i paszportu rowniez powrotnego biletu lotniczego. Zaczalem wiec od niego - byla polowa lutego. Strona www.cheapflights.co.uk niespecjalnie mi pomogla. Sporo biur turystycznych umieszca tam bardzo atrakcyne ceny, ale po skontaktowaniu sie z nimi telefonicznie okazuje sie, ze zawsze jzu te bilety sie skonczyly. Przejrzalem wiec bezposrednia oferte linii i okazalo sie, ze najtaniej jest w Turkish Airlines. Poza tym moglem liczyc na krotkie miedzyladowanie (Ewa leciala z Polski Finnair - z powrotem az kilkunastogodzinna przerwa w Helsinkach w godzinach wieczorno-nocnych) w Stambule. A najlepsze, ze bez doplaty moglem leciec z Birmingham do ktorego latwiej mi dotrzec niz na Heathrow. Bilet kupiony - trzeba wiec myslec o wizie. Wchodze na strone londynska i .... duze zaskoczenie. Tu przepisy znacznie bardziej skomplikowane. Dosc wspomniec, ze musialbym przedstawic m.in. jakis rachunek za gaz, wode lub podatek lokalny. Nic, ze aktualny - to akurat da sie zrobic. Ale i drugi wydany w okresie od 2 lat do 2.5. Te juz wszystkie dawno wyrzucilem.
Jesli sie ich nie ma, nadal mozna dostac wize - ale proces moze potrwac do miesiaca. Wiec moze kolidowac z terminem wyjazdu. Co robic? Przez moment probowalem jakos wykombinowac te papiery, ale szybko dalem sobie spokoj. A moze w Polsce? I to okazalo sie strzalem w dziesiatke. Tym bardziej, ze nie jest wymagana obecnosc aplikanta. Wyslalem komplet dokumentow Ewie do Warszawy przez DHL. Dotarly po 2 dniach. Po tygodniu od zlozenia Ewa zawiadomila mnie, ze wiza jest i odeslala paszport do mnie. Hurra !!!
Przez dlugi czas wahalem sie co do profilaktyki antymalaryjnej. Na polnocy choroba jest duzo rzadsza. Zdecydowalem sie zakupic lek na pare dni zaledwie prze wylotem i oczywiscie nie zdazyl dotrzec :)
Postaralem sie tez o bilety kolejowe na poczatek pobytu. Strona indyjskich kolei moze nie powala na kolana, ale dziala sprawnie. Kupuje sie latwo (o ile oczywiscie sa dostepne), wystarczy wydrukowac i to w zupelnosci konduktorowi wystarcza.
Czas wyjazdu zblizal sie nieublaganie. Moj menedzer co prawda stwierdzil, ze zgodnie z praktyka firmy nie mam sznas na jednorazowe wybranie calorocznego urlopu - ale to nie moglo mnie powstrzymac. W piatkowe popoludnie wyszedlem z pracy jak zwykle. No, prawie - bo juz bez zamiaru powrotu :)
Wczesnym rankiem w sobote poszedlem na pobliski dworzec Parkway i dwie godziny pozniej bylem na lotnisku w Birmingham.
WYDATKI
415 GBP - bilet powrotny Turkish Airlines: London - Delhi
12.91 GBP - ubezpieczenie podrozne Columbus na moneysupermarket.com
18.50 GBP - bilet kolejowy Bristol Parkway - Birmingham International Airport
6.50 GBP - dwie klodki
4.50 GBP - przewodnik Rough Guide "India", uzywany na amazon.com
- bilet kolejowy na trasie Delhi - Amritsar na stronie indyjskich kolei irctc.co.in
- bilet kolejowy na trasie Amritsar - Varanasi na stronie indyjskich kolei irctc.co.in
14.13 GBP - lek antymalaryczny Paludrine/Avloclor Antimalarial Travel Pack