Do obiadu odwiedzilem kolejne miejsca: Gore Trzech Krzyzy (Triju kryziu kalnas) i baszte Giedymina. Gora Trzech Krzyzy wiaze sie z legenda o siedmiu franciszkanach-meczennikach z czasow Olgierda. Czterech miano stracic do Wilejki, a ciala pozostalych ukrzyzowano na wzgorzu. Na ich pamiatke zakon w pocz. XVII wieku postawil trzy drewniane krzyze, ktore podczas I wojny swiatowej zastapiono betonowymi. W 1951 r. Sowieci wysadzili je w powietrze. Odbudowane w 1989 r. (a wiec jeszcze w ostatnich dnaich ZSRR) staly sie pomnikiem ofiar systemu komunistycznego.
Wieza, mimo nazwy, nie ma nic wspolnego z Giedyminem. Jest pozostaloscia po zamku wzniesionym przez Witolda.
Bylem juz lekko zmeczony, wiec wrocilem i polozylem sie na jakis czas.
Potem wrocil Franco stwierdzajac, ze skoro to moj ostatni wieczor w Wilnie, nalezy sie porzadnie zabawic. Sadzilem, ze chodzi o popijawe, ale moj wloski ciccerone szybko wyprowadzil mnie z bledu. Mamy znalesc jakas dyskoteke i poszalec z kobitkami ! Ok. 20-ej wyszlismy i zjedlismy kolacje w barze na ul. Zamkowej. Wydawalo sie nam, ze tam znajdziemy cos odpowiedniego. Ku naszemu zdziwieniu, na ulicy bylo pustawo. Gdzie wiec sie kierowac? Franco zaczepil pierwsza z brzegu dziewczyne i po angielsku ja zagadnal. Niesamowity fart: laska byla studentka italianistyki i bezproblemowo poznajac jego charakterystyczny akcent, wyjasnila mu juz po wlosku droge do podobno najlepszej dyskoteki w miescie. Dziesiec minut spaceru i bylismy na miejscu. Skasowano nas na 10 litow (tylko od facetow) i po schodach weszlismy na pierwsze pietro. Przyznam, ze ja bylem zaskoczony. Franco normalnie zatkalo. Nigdy jeszcze w zyciu nie widzialem na tak malej przestrzeni tak duzej ilosci naprawde pieknych kobiet.
Meskiej konkurencji litewskiej bylo niewiele (za drogo). Bylo troche Wlochow i mieszanka euro-amerykanska. Stosunek facetow do kobiet 1:2. W barze zakupilismy po kuflu piwa (2 razy tansze niz w Anglii) i przysiedlismy sie do piatki przyjaciolek, ktore ocenilismy jako srednie z wygladu. Franco bowiem stwierdzil, ze u tych najlepszych nie mamy szans. No nie wiem - cala noc niektore z tych slicznotek siedzialy same: z jednej strony z powodu malej ilosci facetow, a z drugiej pewnie podobnego do Franco toku myslenia.
Trzy z dziewczyn znaly jako tako rosyjski, a jedna - Krystyna - jeszcze troche angielski.
Franco dosc szybko sie zniechecil ze wzgledu na skomplikowana procedure rozmow z dziewczynami, gdzie zawsze musialem pelnic role tlumacza. Szybko urwal sie na parkiet i juz wkrotce szalal z dziewczyna, ktora dobrze mowila po angielsku. Po jakiejs godzinie byl juz kompletnie zauroczony - nie jestem pewien, czy w ogole wyjechal z Wilna :).
A ja juz do rana bawilem sie z Krystyna. W koncu ok. 6-ej dotarlismy do hostelu ledwo zywi.