Lotnisko jest polozone ok. 8 km od miasta. Szybko pojawil sie autobus, wiec wsiadlem i za kilkanascie minut wysiadlem na dworcu autobusowym, tuz kolo kolejowego. Szybko wyszlo, ze Walonczycy wladaja angielskim, tak jak ja ich francuskim ;) Jednak w holu dworca wypatrzylem informacje turystyczna i pobralem mapke. Bylem praktycznie na skraju centrum, wiec nie ociagajac sie, ruszylem na jego podboj.
Szybko przekonalem sie, ze fama centrum komiksowego (miesci sie tu wydawnictwo Dupuis z takimi tytulami, jak Tintin czy Lucky Luke) nie byla przesadzona. Wielu bohaterow tych serii ma tu swoje pomniki. Zreszta w ogole w Belgii jest to pelnoprawna dziedzina sztuki. Nawet moj ukochany komiks jest pol-belgijski (Thorgal rysowany przez Grzegorza Rosinskiego ze scenariuszem Jeana van Hamme). Niestety nie zauwazylem wielu innych atrakcji, poza kilkoma kosciolami - zwlaszcza bazylika sw. Krzysztofa przy placu Charles II. Szczegolnie rzucily mi sie w oczy rewelacyjne ambony, co po obserwacji w kolejnych miejscowosciach, uznalem za belgijska specjalnosc.
Na upartego mozna odwiedzic Muzeum Przemyslu lub Muzeum Szkla. Wolalem jednak pojsc na lunch z tradycyjna, pochodzaca z tego kraju specjalnoscia ... frytkami. Najczesciej je sie tu je z majonezem.
Po 3 godzinach dotarlem na dworzec i zlapalem pociag do Namur (4.80 euro).