Dwadziescia pare minut jazdy i wysiadam w Rungsted. Dzisiaj jest to modny kurort, a zwlaszcza port jachtowy. Wlasnie w jego kierunku nalezy isc z dworca, a przy morzu skrecic w prawo.
Dom wielkiej pisarki - bialy, gustowny dworek jest dobrze oznaczony . Karen Dinesen, zareczywszy sie z baronem Brorem von Blixen-Finecke wyjechala do Kenii, tuz przed wybuchem I wojny swiatowej. Gdy wrocila do Danii, zaczela pisac. Jej druga ksiazka, wlasnie "Pozegnanie z Afryka" zrobila furore na calym swiecie; podobnie jak ekranizacja z 1985 r. w rez. Sydneya Pollacka (z Meryl Streep, Robertem Redfordem i Klausem Maria Brandauerem). Czy jest ktos, kto nie slyszal tych niesmiertelnych slow: "Mialam farme w Afryce u podnoza wzgorz Ngong ..."?
Karen mieszkala w domu, zakupionym jeszcze przez swego ojca do smierci w w 1962 r. Zapisala go narodowi, pod warunkiem, ze w ogrodzie utworzy sie rezerwat dla ptakow. Muzeum (wstep 45 DKK, nie wolno robic zdjec, chyba ze zmyli sie czujnosc obslugi) otwarto trzy dekady pozniej. Gromadzi ono glownie biblioteke pisarki i zbior jej grafik. W pieknym ogrodzie, zgodnie z jej zyczeniem, kroluja jej pierzasci przyjaciele. Strzega jej grobu - prostej tablicy z nieco juz zamazujacym sie jej nazwiskiem.
Z muzeum wracam na dworzec i lapie autobus do Hillerod.