Bylo jeszcze dosc ciemnawo, gdy obudzilem sie tuz przed dworcem w Oslo. Pogoda nie zapowiadala sie rewelacyjnie - pochmurno i chlodno. Na szczescie wiekszosc dnia zamierzalem spedzic pod dachami. Nie moglem liczyc na wprowadzenie sie o tak wczesnej porze, ale udalem sie mimo to do Sentrum Pensjonat, gdzie mialem zabukowane noclegi. Podstawowa zaleta tego hostelu to swietna lokalizacja: 5 min. od dworca w kierunku wiekszosci atrakcji miasta. Pokoje sa duze, nie ma lozek pietrowych. Pomimo, ze strona www podawala, ze sa to 8-osobowe dormy (265 NOK), to spalem w pokoju 3-osobowym, na wielkim lozku. W pokoju stal telewizor i DVD, a na dodatek mozna bylo - w razie nudy - wziac za darmo plyty na recepcji. Kuchnia tez duza i kilka komputerow (niestety platnych). Ale o tym przekonalem sie dopiero wieczorem. Zostawilem klamoty w recepcji, zaplacilem i zrobilem szybkie sniadanie.
Co prawda przy dworcu jest informacja turystyczna, ale w niedzielny poranek byla jeszcze zamknieta. Dobrze, ze w hostelu mieli darmowe mapki. Dosc szybko zlokalizowalem nasza ambasade. To byla niedziela wyborcza - wybory do parlamentu 2007. Zarejestrowalem sie online na liscie wyborczej ponad miesiac wczesniej i teraz szedlem przez miasto spelnic swoj obywatelski obowiazek ;)
Przeszedlem niemal cala dzielnice dyplomatyczna i kiedy w koncu ustalilem, w ktorym budynku miesci sie przedstawicielstwo RP, bylem szczerze zdumiony. Niewiele innych - i to nalezacych do bogatszych panstw - mu dorownuje. Okazalo sie, ze frekwencja zapowiada sie spora. Wewnatrz byl juz niezly tlok. Malo brakowalo, zebym w ogole nie oddal glosu, bo komisja nie mogla znalezc mojego nazwiska na liscie. ale w koncu gdzies je wypatrzyli i bylem wolny.
Z ambasady jest juz niedaleko - jakies pol godziny marszu (lub autobus 30) - do celu mojego spaceru, polwyspu Bygdoy. Jest on znany przynajmniej z 2 rzeczy. Miesci sie tu Oscarshall, w ktorej wrecza sie pokojowa nagrode Nobla. Drugim powodem dla jego odwiedzenia sa muzea: historii kultury, statkow Wikingow, Kon-Tiki, statku Fram, marynistyczne oraz Holocaustu. Bilety na pierwsze piec muzeow kosztuja po 50 NOK, ale mozna tez kupic bilet zbiorczy za 200 NOK. Niewatpliwie muzeum marynarki byloby ciekawe, ale z uwagi na skaposc czasu i fakt, ze widzialem juz kilka podobnych ( a zwlaszcza liverpoolskie), ominalem je.
Na poczatek poszedlem do muzeum Frama. Slynny statek w latach 1893-1912 sluzyl kilku norweskim ekspedycjom polarnym: Fridtjofa Nansena, Ottona Sverdrupa, Oscara Vittinga i Roalda Amundsena. Powszechnie uwaza sie sie go za najwytrzymalszy drewniany statek, jaki kiedykolwiek zbudowano. Zawdzieczal to w duzej mierze oryginalnej budowie kadluba pomyslu Nansena. Obok statku, ktory wypelnia wiekszosc przestrzeni wewnatrz budynku i ktory mozna bardzo dokladnie zwiedzic (lacznie z wejsciem na i pod poklad) muzeum prezentuje bogate zbiory zebrane przez ekspedycje lacznie z ekwipunkiem. Ponadto mozna zapoznac sie z chwalebna dzialnoscia Nansena, gdy dzialal on jako dyplomata, a zwlaszcza jako Wysoki Komisarz Ligi Narodow ratujac tysiace istnien ludzkich w okresie po I wojnie swiatowej.
Nastepne w kolejce bylo Muzeum Kon Tiki, o ktorego odwiedzeniu marzylem od dziecinstwa, kiedy to urzekla mnie historia szalonych wyczynow legendarnego Thora Heyerdahla. Jako mlody zoolog w latach 1937-1938 przebywal on w Polinezji i uznal, ze obowiazujaca teoria o zasiedleniu Oceanii przez osadnikow z Azji jest niepelna. Aby dowiesc, ze mogli miec w tym udzial amerykanscy Indianie, w 1947 r. zbudowal w Peru tratwe z drewna balsa nazwana "Kon Tiki" i z kilkoma przyjaciolmi w ciagu 101 dni przeplynal Pacyfik osiagajac Tuamotu. Ksiazka o tych wydarzeniach stala sie bestsellerem, a film krecony podczas wyprawy otrzymal nawet Oscara w kategorii filmow dokumentalnych. Sukces zachecil Norwega do kontynuowania prac. Przeprowadzil wnikliwe badania archeologiczne i etnograficzne na Wyspie Wielkanocnej, a nastepnie poprowadzil kolejne rejsy propagujace teorie dyfuzjonizmu - oddzialywania na kultury przez migracje : "Ra" i "Ra II" oraz "Tygrys". Odkryl tez piramidy na Wyspach Kanaryjskich. Ostatnim jego projektem byly wykopaliska na wybrzezu Morza Azowskiego dla poparcia teorii, ze skandynawski bog Odyn byl czlowiekiem z tego rejonu.
Muzeum miesci wiele artefaktow z kolejnych ekspedycji i oczywiscie oryginalne lodzie. Jak to mowia Anglicy - "must-see" dla podroznika.
Kolejne muzeum to historii kultury, ktore jako pierwsze w swiecie prezentowalo zbiory pod golym niebem. Poza licznymi zbiorami etnograficznymi prezentowanymi wewnatrz, w przylegajacym parku posiada ponad 150 najrozmaitszych budynkow przeniesionych tu z calej Norwegii: chaty, koscioly, sklepy, nawet stacja beznzynowa z lat 30-tych XX w. Do wielu z nich mozna wejsc i przekonac sie, jak byly wyposazone. Lepiej, bo w sklepie kolonialnym z przelomu XIX i XX w. mozna zakupic slodycze wg starych receptur.
Na koniec zostawilem muzeum wikinskich lodzi. Szkoda, ze oszczedzaja w nim na oswietleniu. Poniewaz na zewnatrz bylo pochmurno, a ja zostawilem lampe blyskowa w hostelu, zdjecia wyszly niestety niespecjalnie. Ale warto bylo zobaczyc prawdziwe drakkary. Na tych liczacych max. 20 metrow dlugosci lodziach, Wikingowie oplywali cala Europe i polnocna Afryke lacznie z Morzem Czarnym i Kaspijskim. Odkryli Islandie, Grenlandie, a nawet penetrowali wschodnia Kanade (to jednak szybko poszlo w zapomnienie i dopiero wyprawy ery Kolumba otworzyly dla nas Ameryke). Drakkary dokonaly rowniez ostatniego podboju Brytanii, w 1066 r. przez Normanow Wilhelma Zdobywcy.
Po drodze do hostelu przeszedlem przez twierdze Akershus, ale dokladniejsza eksploracje zostawilem na ostatni dzien. Zjadlem szybko obiad i pojechalem tramwajem do parku Oskara Vigelanda, w ktorym umieszczono az 212 jego rzezb. Mial facet talent i jego prace sa niezwykle ekspresyjne. Zwlaszcza najwyzsza z nich - "Monolit" - klebowisko cial uformowane w 14-metrowy slup.
Gdy juz na dobre wrocilem, spotkalem w hostelu dwoch chlopakow z Katowic, ktorzy dopiero zaczynali norweska przygode. Narzekali bardzo na wysokie ceny. Wyobrazam sobie, ze musialy byc szokujace, bo nawet mnie - zarabiajacego w funtach - lekko zaskoczyly.