Geoblog.pl    vicealigator    Podróże    Skandynawskie impresje    Wybieramy "elyte" narodu
Zwiń mapę
2007
21
paź

Wybieramy "elyte" narodu

 
Norwegia
Norwegia, Oslo
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1877 km
 
Bylo jeszcze dosc ciemnawo, gdy obudzilem sie tuz przed dworcem w Oslo. Pogoda nie zapowiadala sie rewelacyjnie - pochmurno i chlodno. Na szczescie wiekszosc dnia zamierzalem spedzic pod dachami. Nie moglem liczyc na wprowadzenie sie o tak wczesnej porze, ale udalem sie mimo to do Sentrum Pensjonat, gdzie mialem zabukowane noclegi. Podstawowa zaleta tego hostelu to swietna lokalizacja: 5 min. od dworca w kierunku wiekszosci atrakcji miasta. Pokoje sa duze, nie ma lozek pietrowych. Pomimo, ze strona www podawala, ze sa to 8-osobowe dormy (265 NOK), to spalem w pokoju 3-osobowym, na wielkim lozku. W pokoju stal telewizor i DVD, a na dodatek mozna bylo - w razie nudy - wziac za darmo plyty na recepcji. Kuchnia tez duza i kilka komputerow (niestety platnych). Ale o tym przekonalem sie dopiero wieczorem. Zostawilem klamoty w recepcji, zaplacilem i zrobilem szybkie sniadanie.
Co prawda przy dworcu jest informacja turystyczna, ale w niedzielny poranek byla jeszcze zamknieta. Dobrze, ze w hostelu mieli darmowe mapki. Dosc szybko zlokalizowalem nasza ambasade. To byla niedziela wyborcza - wybory do parlamentu 2007. Zarejestrowalem sie online na liscie wyborczej ponad miesiac wczesniej i teraz szedlem przez miasto spelnic swoj obywatelski obowiazek ;)
Przeszedlem niemal cala dzielnice dyplomatyczna i kiedy w koncu ustalilem, w ktorym budynku miesci sie przedstawicielstwo RP, bylem szczerze zdumiony. Niewiele innych - i to nalezacych do bogatszych panstw - mu dorownuje. Okazalo sie, ze frekwencja zapowiada sie spora. Wewnatrz byl juz niezly tlok. Malo brakowalo, zebym w ogole nie oddal glosu, bo komisja nie mogla znalezc mojego nazwiska na liscie. ale w koncu gdzies je wypatrzyli i bylem wolny.
Z ambasady jest juz niedaleko - jakies pol godziny marszu (lub autobus 30) - do celu mojego spaceru, polwyspu Bygdoy. Jest on znany przynajmniej z 2 rzeczy. Miesci sie tu Oscarshall, w ktorej wrecza sie pokojowa nagrode Nobla. Drugim powodem dla jego odwiedzenia sa muzea: historii kultury, statkow Wikingow, Kon-Tiki, statku Fram, marynistyczne oraz Holocaustu. Bilety na pierwsze piec muzeow kosztuja po 50 NOK, ale mozna tez kupic bilet zbiorczy za 200 NOK. Niewatpliwie muzeum marynarki byloby ciekawe, ale z uwagi na skaposc czasu i fakt, ze widzialem juz kilka podobnych ( a zwlaszcza liverpoolskie), ominalem je.
Na poczatek poszedlem do muzeum Frama. Slynny statek w latach 1893-1912 sluzyl kilku norweskim ekspedycjom polarnym: Fridtjofa Nansena, Ottona Sverdrupa, Oscara Vittinga i Roalda Amundsena. Powszechnie uwaza sie sie go za najwytrzymalszy drewniany statek, jaki kiedykolwiek zbudowano. Zawdzieczal to w duzej mierze oryginalnej budowie kadluba pomyslu Nansena. Obok statku, ktory wypelnia wiekszosc przestrzeni wewnatrz budynku i ktory mozna bardzo dokladnie zwiedzic (lacznie z wejsciem na i pod poklad) muzeum prezentuje bogate zbiory zebrane przez ekspedycje lacznie z ekwipunkiem. Ponadto mozna zapoznac sie z chwalebna dzialnoscia Nansena, gdy dzialal on jako dyplomata, a zwlaszcza jako Wysoki Komisarz Ligi Narodow ratujac tysiace istnien ludzkich w okresie po I wojnie swiatowej.
Nastepne w kolejce bylo Muzeum Kon Tiki, o ktorego odwiedzeniu marzylem od dziecinstwa, kiedy to urzekla mnie historia szalonych wyczynow legendarnego Thora Heyerdahla. Jako mlody zoolog w latach 1937-1938 przebywal on w Polinezji i uznal, ze obowiazujaca teoria o zasiedleniu Oceanii przez osadnikow z Azji jest niepelna. Aby dowiesc, ze mogli miec w tym udzial amerykanscy Indianie, w 1947 r. zbudowal w Peru tratwe z drewna balsa nazwana "Kon Tiki" i z kilkoma przyjaciolmi w ciagu 101 dni przeplynal Pacyfik osiagajac Tuamotu. Ksiazka o tych wydarzeniach stala sie bestsellerem, a film krecony podczas wyprawy otrzymal nawet Oscara w kategorii filmow dokumentalnych. Sukces zachecil Norwega do kontynuowania prac. Przeprowadzil wnikliwe badania archeologiczne i etnograficzne na Wyspie Wielkanocnej, a nastepnie poprowadzil kolejne rejsy propagujace teorie dyfuzjonizmu - oddzialywania na kultury przez migracje : "Ra" i "Ra II" oraz "Tygrys". Odkryl tez piramidy na Wyspach Kanaryjskich. Ostatnim jego projektem byly wykopaliska na wybrzezu Morza Azowskiego dla poparcia teorii, ze skandynawski bog Odyn byl czlowiekiem z tego rejonu.
Muzeum miesci wiele artefaktow z kolejnych ekspedycji i oczywiscie oryginalne lodzie. Jak to mowia Anglicy - "must-see" dla podroznika.
Kolejne muzeum to historii kultury, ktore jako pierwsze w swiecie prezentowalo zbiory pod golym niebem. Poza licznymi zbiorami etnograficznymi prezentowanymi wewnatrz, w przylegajacym parku posiada ponad 150 najrozmaitszych budynkow przeniesionych tu z calej Norwegii: chaty, koscioly, sklepy, nawet stacja beznzynowa z lat 30-tych XX w. Do wielu z nich mozna wejsc i przekonac sie, jak byly wyposazone. Lepiej, bo w sklepie kolonialnym z przelomu XIX i XX w. mozna zakupic slodycze wg starych receptur.
Na koniec zostawilem muzeum wikinskich lodzi. Szkoda, ze oszczedzaja w nim na oswietleniu. Poniewaz na zewnatrz bylo pochmurno, a ja zostawilem lampe blyskowa w hostelu, zdjecia wyszly niestety niespecjalnie. Ale warto bylo zobaczyc prawdziwe drakkary. Na tych liczacych max. 20 metrow dlugosci lodziach, Wikingowie oplywali cala Europe i polnocna Afryke lacznie z Morzem Czarnym i Kaspijskim. Odkryli Islandie, Grenlandie, a nawet penetrowali wschodnia Kanade (to jednak szybko poszlo w zapomnienie i dopiero wyprawy ery Kolumba otworzyly dla nas Ameryke). Drakkary dokonaly rowniez ostatniego podboju Brytanii, w 1066 r. przez Normanow Wilhelma Zdobywcy.
Po drodze do hostelu przeszedlem przez twierdze Akershus, ale dokladniejsza eksploracje zostawilem na ostatni dzien. Zjadlem szybko obiad i pojechalem tramwajem do parku Oskara Vigelanda, w ktorym umieszczono az 212 jego rzezb. Mial facet talent i jego prace sa niezwykle ekspresyjne. Zwlaszcza najwyzsza z nich - "Monolit" - klebowisko cial uformowane w 14-metrowy slup.
Gdy juz na dobre wrocilem, spotkalem w hostelu dwoch chlopakow z Katowic, ktorzy dopiero zaczynali norweska przygode. Narzekali bardzo na wysokie ceny. Wyobrazam sobie, ze musialy byc szokujace, bo nawet mnie - zarabiajacego w funtach - lekko zaskoczyly.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (9)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
vicealigator
Rafi Skorniewski
zwiedził 14.5% świata (29 państw)
Zasoby: 398 wpisów398 134 komentarze134 1988 zdjęć1988 25 plików multimedialnych25
 
Moje podróżewięcej
04.10.2013 - 06.10.2013
 
 
01.01.1970 - 01.01.1970
 
 
22.03.2013 - 22.03.2013