Ukazala nam sie wreszcie wies, ktora byla naszym celem. Za nia, na drugim brzegu rzeki stala kazba, ktora wiekszosc z Was ... juz widziala. To tutaj krecono sceny do filmow: Gladiator, Jezus z Nazaretu i Lawrence z Arabii. Kazba to specjalny, ufortyfikowany rodzaj mediny, ktory spotyka sie w tej czesci Afryki, glownie w Maroku i Algierii. Ta byla zamieszkana do lat 50-tych XX wieku. Teraz na stale jest tu garstka ludzi i to glownie sprzedawcow pamiatek.
kliknij, by zobaczyc fotki z przeleczy Tizi'n'Tichka i Ait Ben Haddou W wiosce zauwazylismy nawet kafejke internetowa. Przeszlismy po kamieniach rzeke i weszlismy do kazby. Chodzilismy po niej przeszlo godzine. Gdy inna droga znow przechodzilismy przez wies, zaczeli nas nagabywac handlarze. Sa tez w kazbie, ale co najwyzej nas pozdrawiali albo i wrecz nie dostrzegali. Chcielismy jak najszybciej wracac, by dotrzec do Marrakeszu przed zmrokiem. Uleglismy jednak chlopakowi w barwnym, berberyjskim stroju. W sklepie oczywiscie pokazal nam mnostwo rzeczy, rozpytujac o imiona, narodowosc, zawody. Podyktowalem mu parenascie zwrotow po polsku - skrzetnie je zapisal w notatniku. Mustafa okazal sie pol-Berberem, pol-Tuaregiem, ktory wieksza czesc roku spedza na Saharze i tylko na zime przyjezdza do Ait Ben Haddou, by sprzedawac wyroby rekodzielnicze wytwarzane przez Berberow. Wzialem od niego wisiorek, o ktory targowalem sie mocno przez ponad kwadrans. Prawdziwym jednak mistrzem okazal sie Tomek. Byl tak nieustepliwy, ze zaczalem myslec, ze nasz gospodarz chyba sie obrazi. Jednak Mustafa pochwalil jego zdolnosci negocjacyjne, a Tomek stal sie wlascicielem az 3 naszyjnikow. Bylo przy tym tak milo, ze choc wiedzielismy, iz bedziemy jechac czesc trasy po ciemku; dalismy sie zaprosic na herbate mietowa (zreszta najlepsza podczas calego pobytu w Maroku). Poopowiadalismy sobie nawzajem o zyciu w Bristolu i na pustyni. Chetnie zostalibysmy dluzej, ale trzeba bylo sie zbierac.
kliknij, by zobaczyc jak wyglada berberyjski folklor Nie pojechalismy juz pare kilometrow za osade, by sprawdzic hotel, w ktorym jak nam mowiono mozna znalezc przyzwoity i tani (kilkadziesiat dirhamow) nocleg. Droga powrotna do Marrakeszu byla dla Tomka meczarnia. Dodatkowo dlugo odkladane sniadanie spowodowalo u nas bol glowy.