Krotko po 8.30 odebrala nas z recepcji Jamila i zaprowadzila na pobliska stacje benzynowa, gdzie czekala juz na nas Dacia Logan. Zaplacilismy reszte umowionej sumy, zatankowalismy bezolowiowa Super Sans Plombe i ruszylismy w kierunku Ourzazate (prosto, by minac meczet Koutoubiya; na czwartych swiatlach w prawo i potem caly czas prosto, az pojawia sie drogowskazy na Ourzazate). Tomek w pewnej chwili jechal zreszta po angielsku - po lewej stronie i niewiele braklo, by nasza jazda szybko skonczyla sie czolowym zderzeniem :)
Postanowilismy jechac jak najdluzej, zanim zatrzymamy sie na sniadanie - i to byl najwiekszy blad tego dnia. Az do wieczora obaj czulismy sie nieciekawie. Tym bardziej, ze niezwykle kreta droga przez gorskie przelecze dala sie nam we znaki. A co dopiero mial powiedziec Tomek - samochod nie mial bowiem wspomagania kierownicy. Kolo poludnia zatrzymalismy sie w jednej z mijanych wiosek, by zjesc. Po ponad 3 godzinach zjechalismy w lewo droge do Ait Ben Haddou (asfaltowa, w malym osiedlu; jest wczesniej na pustkowiu znak na gorsza piaszczysta).