Na granicy parku zatrzymalismy sie przy szlabanie i uiscilismy oplate za wstep. Wioska Oukameidene okazala sie dziura zabita dechami. Owszem: jest pare hoteli, wyciagi narciarskie, ale stacji nie ma. Za to pelno instruktorow, przewodnikow i handlarzy (amatorom pamiatek polecam te miejscowosc - jesli bedziecie zdecydowanie odmawiac, to widzac, ze odjezdzacie, ceny obniza drastycznie). Od razu zaczelismy rozpytywac o mozliwosc zakupu paliwa. Kilka osob powtorzylo, ze jest taka mozliwosc kilka kilometrow dalej na drodze, ktora jechalismy z Marrakeszu. Dziwilismy sie, ze na drodze, z ktorej z jednej strony sa przepascie, a z drugiej z rzadka rozsiane domy moglismy przegapic stacje. Gdyby nie Tomek, nie zauwazylibysmy jej. Na poboczu stal chlopak z kilkoma 5-litrowymi butelkami po wodzie mineralnej napelnionymi benzyna. Cena byla oczywiscie sporo wyzsza niz na normalnych stacjach, ale przy zakupie 5 litrow nie byl to jakis wielki wydatek.
Krotko potem zjedlismy suty obiad (ani Tomek, ani ja nie dalismy rady zjesc wszystkiego) w przydroznej knajpce z rewelacyjnym widokiem na osniezone szczyty. Zdecydowalismy pojechac w glab jeszcze jednej drogi (w kierunku na Setti Fatma). To byla calkowita odmiana - tu widzielismy juz porzadne wile, restauracje i dobre hotele.
kliknij, by zobaczyc fotki z doliny Ourika