Wrocilismy do Marrakeszu stosunkowo wczesnie i jeszcze przez ponad godzine jezdzilismy glownie po jego nowoczesnych osiedlach. Podjechalismy wreszcie na stacje benzynowa , z ktorej poprzedniego dnia odbieralismy samochod i ku milemu zaskoczeniu czekal juz tam na nas wyslannik Jamili. Zostawilismy mu samochod i rozdzielilismy sie. Tomek zdecydowal sie pochodzic po medinie, a ja poszedlem na Internet. Czekal na mnie w hotelu, gdy dotarlem do niego po prawie godzinie. Odpoczelismy troche i wyszlismy na Jemma el Fna, by cos zjesc. Obfity posilek z gor pozwolil nam na skosztowanie jedynie ciastek i herbaty. Kiedy je zajadalismy, uslyszelismy przygladajace sie straganowi dwie Polki: Magde i Justyne, obie z Londynu. Dopiero rano przylecialy do miasta (wynalazly podobna promocje na bilety Ryanair) i juz byly nim ... zniesmaczone: za duzo nedzy i ruchliwosci, sprzedawcow, przewodnikow i posrednikow. Tak jak i my szukaly hotelu "Essaouira", ale go nie znalazly. A byly tak blisko ... Wystarczylo popytac na ulicy. Pokazalismy im nasz hotel (ale to juz na ewentualny nastepny raz) a potem przegadalismy troche czasu na naszym tarasie, z ktorego o tej porze doskonale widac rozswietlona Koutoubiye. Namowilismy dziewczyny, by nastepnego dnia pojechaly z nami na wybrzeze - do Essaouiry. Chociaz fotki z glebi kraju im sie podobaly, nie chcialy tam jechac. Umowilismy sie wiec na nastepny ranek.
WYDATKI - PONIEDZIALEK
12 Drh - sniadanie w kawiarni
5 - wstep do parku narodowego (PKW, 10 za samochod)
40 - benzyna 5 l ze straganu (PKW)
60 - obiad tajine w dolinie
8 - ciastka i herbata z kardamonem na Jemma el Fna
5 - internet
RAZEM caly dzien 130 Drh